środa, 24 lipca 2013

Bienvenidos en Mallorca! - kulinarna relacja z podróży

Po wspólnej wyprawie do urokliwej Bretanii (klik), zapraszam Was na kolejną podróż kulinarną, tym razem do gorącej i tętniącej życiem Hiszpanii. Przeniesiemy się na Majorkę, czyli największą wyspę archipelagu Balearów, której smaczna kuchnia jest owocem ścierania się dwóch, tradycyjnych zajęć mieszkańców - rybołówstwa i rolnictwa, które dominowały na wyspach przed rozwojem przemysłu turystycznego. Po tygodniu spędzonym na tej pięknej wyspie, z pewnością mogę stwierdzić, że tutejsza kuchnia jest bogata, różnorodna i wykwintna. Bez wątpienia na długo zapamiętam smak świeżych owoców morza, paelli i domowego vino de la casa!
Tuż po przylocie na Majorkę, zmęczona po długiej podróży, marzyłam tylko o jednym - pysznym, domowym winie oraz typowej, hiszpańskiej paelli. Całę szczęście nie zawiodłam się - podano ją, jak tylko zasiedliśmy do stołu! Pealla składa się przede wszystkim z ryżu z dodatkiem szafranu, podsmażanym i gotowanym na metalowej patelni z dwoma uchwytami (paellera lub paella). Na Majorce paelle serwuje się ze świeżymi owocami morza lub rybami, z dodatkiem sezonowych warzyw. Jest pyszna!


Tradycyjna kuchnia Majorki, poza paellą, może poszczycić się jeszcze wieloma innymi, znakomitymi daniami. Z racji rozwiniętego rolnictwa oraz bogactwa warzyw, mieszkańcy bardzo często przygotowują sopes mallorquines, czyli pożywne zupy warzywne, podawane z kawałkami wiejskiego chleba. Z dań głównych szczególnie zasmakował mi wykwintny tumbet, przygotowywany ze smażonych lub grillowanych bakłażanów, czerwonej papryki, pomidorów i ziemniaków z czosnkiem i pietruszką. Czasem dodaje się także mięso, jednak najlepiej smakuje wersja wegetariańska. Nie mogę nie wspomnieć o arròs brut („brudny ryż”), który uznawany jest przez smakoszy za obowiązkowe danie kuchni majorkańskiej. Potrawa przyrządzana z mięsa zajęczego (można też spotkać wersje z mięsem króliczym, kurczakiem czy wieprzowiną) i warzyw – takich jak cebula, pomidory, karczochy i inne, jest podawana w głębokim talerzu i spożywana łyżką. Uwierzcie, danie jest grzechu warte! 


Podczas jednej z wędrówek po lokalnych targach, dowiedziałam się, że bardzo słynnym produktem na Majorce jest sobrassada, czyli surowa suszona kiełbasa, wyrabiana ze zmielonego mięsa wieprzowego, przyprawiona solą, słodką i ostrą papryką, pieprzem, rozmarynem, tymiankiem i oregano. Prawdziwym rarytasem jest sobrassada z mięsa lokalnej majorkańskiej rasy czarnej świni, ja jednak nie odważyłam się jej spróbować... :)


"Słodkie dziurki" nie powinny przejść obojętnie obok tradycyjnej  ensaïmady, czyli ciasta w kształcie spirali wyrabianego z mąki, wody, cukru, jajek i tłuszczu wieprzowego. Od XVIII wieku, wraz z filiżanką czekolady stanowi typowy podwieczorek. Obecnie jest na tyle rozpowszechniona, że spożywanie ensaïmady jest stałym elementem podczas tradycyjnych świąt i fiest. 
Zarówno sobrassada, jak i ensaïmada są markami produktów regionalnych, a ich nazwy i technologie wytwarzania prawnie chronione w Unii Europejskiej (denominación de origen).


Spacerując po pięknej Majorce, grzechem byłoby nie zrobienie zakupów na lokalnych targach. Uwierzcie - nigdy wcześniej nie jadłam tak słodkich pomarańczy, znakomitych świeżych fig i daktyli... A oliwki? Niebiańskie! I to różne rodzaje, od koloru do wyboru! Do tego marynowane papryczki, dojrzałe w słońcu pomidory. 



Na Majorce wszystkie potrawy przeważnie popija się winem. Najlepsze gatunki pochodzą z Manacor, Binissalem i Porres. Większość  restauracji podaje dobre i niedrogie wino domowe, tzw. vino de la casa. Dobry posiłek należy zakończyć ułatwiającym trawienie likierem ziołowym (hierbas).


Każde wino świetnie smakuje z tapas, czyli tradycyjnymi hiszpańskimi przekąskami, serwowanymi niemalże w każdej restauracji lub specjalnie do tego przygotowanych, "bar tapas". Warto się tam udać i spróbować świeżych oliwek, wędlin lub cocas de verdura – podawanego na zimno kruchego, cienkiego ciasto z papryką i innymi warzywami. Smaki te, uwierzcie, długo jeszcze będą za mną chodziły... :)




2 komentarze:

  1. Czytając ten tekst i podziwiając zdjęcia mam ŚLINOTOK...i mega apetyt na oliwki, a właściwie to już na wszystko. Ta Majorka tak daleko, muszę więc zadowolić się lokalnymi marketami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać, nic ująć powyższemu komentarzowi. Całkowita zgoda. Dopiero parę dni temu "odkryłam" ten blog i bardzo mi się podoba. "Buszuję" po nim z wielka przyjemnością!

    OdpowiedzUsuń